StoryEditor

Kochajmy warzywniaki…

31.10.2019., 12:12h

… bo jest za co – to akcja prowadzona przez wrocławski rynek hurtowy Targpiast. – W relacji z dużymi sieciami handlowymi konkurencyjność cenowa może być trudna, za to pod względem różnorodności asortymentu, jakości towaru i fachowości obsługi małe warzywniaki nie mają sobie równych – mówi Jolanta Witosławska – prezes Zarządu spółki Targpiast.

W comiesięcznej gazetce Targpiastu jedna strona jest poświęcona dolnośląskim warzywniakom, zaopatrującym się na Targpiaście i u konkretnych, znanych z imienia i nazwiska plantatorów warzyw i owoców.

„Wokół nas nieustanne zmiany – na szybsze, na lepsze, na bardziej modne. Sprzęty, styl życia muszą być co i rusz nowe, trendy. Kupujemy przez Internet, w dyskontach, w wielkich sieciach. Promocje, przeceny, trzy w jednym, kolorowe opakowania, zapachy w aerozolu. To działa.

Ale jest jednak coś stałego w naszych potrzebach i zwyczajach zakupowych – warzywniaki. Sklepy, stragany, bazary. Tam możemy zobaczyć i powąchać owoce i warzywa, niepodrasowane specjalnym światłem i zawinięte w błyszczącą folię. Tam możemy zapytać o odmianę jabłek, tam możemy wybrać konkretne ziemniaki, marchew czy cebulę. Świeże! Nasze sklepy i bazary osiedlowe nie dysponują zautomatyzowanymi chłodniami obsługującymi całe województwo. Zaopatrują się na bieżąco. 

„Warzywniaki mają różne oblicza. Ich właściciele idą za klientem, często go wyprzedzają”. Tak pisze w gazetce Targpiastu redagująca ją Gabriela Łukomska. Poznajmy jeden z warzywniaków – z tradycją i przyszłością.

„Pani z warzywniaka”

Taką nazwę nadała swojemu warzywniakowi Maja Żak. Co robi w warzywniaku absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej? – Korporacje nie są dla mnie, lubię ruch i ciągły kontakt z klientem – mówi pani Maja. Tata prowadzi ten osiedlowy warzywniak od 36 lat, a ja można powiedzieć – pracuję, pomagam od piętnastego roku życia. Bardzo dużo zawdzięczam tacie, czerpiąc z jego doświadczenia. To on zna plantatorów przywożących towar i zaopatruje sklep u sprawdzonych dostawców. Czasem dowożą nam towar na telefon.

– Nasze osiedle osiągnęło już słuszny wiek, więc wśród klientów przeważają osoby starsze – zauważa Maja Żak. Nie zawsze udaje się ich przekonać do nowinek. Kiedy wprowadzę coś nowego, muszę długo przekonywać do zakupu. Na wszystko potrzeba czasu, bo zaczynają kupować, kiedy zobaczą ten produkt w telewizji lub zaleci go lekarz – wywodzi właścicielka. Tak było z różnymi kiszonkami (chodzi o inne kiszone warzywa, nie tradycyjne ogórki i kapustę), vegeshotami, bakaliami bez siarki, czy suplementami diety. 

Od trzech lat mamy na półkach produkty ekologiczne, niestety – droższe od konwencjonalnych. Starsi klienci na ogół nie mogą sobie na nie pozwolić. Przez Facebooka trafiam do młodych, którzy przyjeżdżają nawet z odległych dzielnic.
– Mam fajny kontakt z radą osiedla, na zebrania dostarczam warzywa i owoce – mówi pani Maja.

Zadowoleni klienci

Spędzając trochę czasu u „Pani z warzywniaka” zaobserwowałam nieustanny ruch w sklepie. Udało się też porozmawiać z kilkoma klientami. – Jesteśmy bardzo zadowoleni, przede wszystkim z uprzejmej obsługi tego sklepu – przekazała nam para starszych klientów. Zdarza się nawet, że obsłużą ludzi po godzinach. Czujemy się tu rodzinnie. Ale najważniejszy jest dobry, świeży towar.

Inna klientka z uśmiechem opuszczająca warzywniak poinformowała mnie, że jest tu bardzo częstym gościem, bo to bardzo dobry sklep. Klienci, zorientowawszy się w moich redakcyjnych zadaniach, sami pokazali inicjatywę właścicielki zlokalizowaną przed sklepem – małą biblioteczkę „Pani z warzywniaka”.

Nic więc dziwnego, że klientów nie brakuje, skoro zarówno właścicielka, jak i sprzedawczyni, pani Monika zawsze znajdą chwilę, chęć i dobre słowo dla starszych, czasem samotnych klientów, którym tak bardzo tego właśnie potrzeba. Z pewnością nie znajdą tych wartości w bezosobowych supermarketach.

Katarzyna Wójcik

21. listopad 2024 18:43