Organizatorem protestu, w którym wzięło udział kilkuset sadowników, był właśnie ZS RP i Unia Warzywno Ziemniaczana. Protestujący przeszli od Pałacu Kultury do Urzędu Rady Ministrów.
– Sytuacja jest nawet nie zła, tylko okropna – wyjaśniał Tomasz Dudek, który ma pięciohektarową plantację koło Kraśnika. – Kilka lat temu, kiedy ceny były zadowalające, koszty produkcji były niższe i wtedy zostawało trochę pieniążków. W tym momencie mamy dramat; dokładamy do zbiorów, do pracowników. Pracownicy z Ukrainy też już są nieopłacalni, bo dużo więcej trzeba im płacić, do tego dochodzą koszty utrzymania. Następny rok też wcale nie zapowiada się lepiej. Coraz bardziej myślę o rezygnacji z produkcji.
Mieczysław Ozimek, który produkuje wiśnie, porzeczki i jabłka pod Lublinem uważa, że najgorszym bólem jest cena dnia: – To jest cena zmowy, nie dnia. Oberwę owoce, zawiozę wieczorem na skup i dopiero wtedy zakład wyjawia za ile. A nawet zdarza się, że po przyjęciu połowy owoców jeszcze zmniejszają cenę. Żebym rok temu wiedział jaka będzie ta cena, to bym nie pielęgnował, nie pryskał i nie miałbym pretensji do nikogo. Tak fatalnie jak teraz jeszcze nie było.
Pani Adamczyk z okolic Opola Lubelskiego, produkująca wiśnie, maliny i jabłka, dodaje: Wyjaśnię pani na przykładzie wiśni: za kilogram ekstra dostajemy 80 gr, a pracownik żąda 60 gr. Dlaczego rząd nie zrobi kontraktacji na lata? Kiedyś tak było. Zakład przetwórczy wiedział ile ma kupić, a rolnik na początku roku wiedział jaka jest cena. Ja już ostatni rok produkuję, idę na emeryturę, gospodarstwo chcę przekazać synowi, ale on nie bardzo jest chętny.
W gospodarce rynkowej
Kiedyś tak było, ale dziś mamy gospodarkę rynkową. Co w takim razie może zrobić rząd? – pytamy Mirosława Maliszewskiego.
– Naszym zdaniem rynek jest zachwiany przez to, co robią zakłady przetwórcze, bo absolutnie nie wierzymy w to, że nie ma porozumienia między zakładami i nie ma ustalenia cen. UOKiK na interwencje ministrów do tej pory się tą sprawą nie zajął, tylko umarza postępowania, albo zwraca się do nas, żebyśmy dostarczyli dowodów. Czekamy na to, żeby kiedyś zapadł wyrok, który jest dla nas korzystny. To jest główny postulat.
– Mamy szereg pytań do rządu, np. dlaczego tak utrudniono przepisy dotyczące zatrudniania cudzoziemców, przez co koszty zbioru wzrosły o ponad 50%? Panuje biurokracja. Wymaga się uzyskania zezwolenia na pracownika i to dwuetapowego w powiatowych urzędach pracy i w starostwach. To spowodowało kolejki, długie czekanie na decyzje, przez co jest mniejsza podaż pracowników i wyższe stawki godzinowe. Oczekujemy, że rząd wystąpi do Unii Europejskiej, jak w poprzednich latach i uruchomi procedurę wycofywania z rynku z tytułu rosyjskiego embarga, bo spodziewamy się dobrych zbiorów. Oczekujemy też przywrócenia handlu z Rosją. Skoro mówią o tym Niemcy czy Włosi, to dlaczego nasz rząd o tym nic nie mówi?
– Postulujemy też wprowadzenia systemu karczowania starych sadów, które dzisiaj produkują, a te owoce są niestety złej jakości i ceny przez to też spadają. Rząd powinien także przyjrzeć się importowi nie tylko z Ukrainy, ale też z Serbii, czy innych krajów. Niech odpowiednie instytucje zbadają, czy te owoce są odpowiedniej jakości. Wiemy jakimi preparatami się chroni na Ukrainie czy w innych krajach. Nie oczekujemy barier celnych, bo tego nie można wprowadzić, ale rzetelnego badania tego co do nas wjeżdża i zabiera nam miejsce.
Dwa dni później sadownicy zebrali się w Kraśniku. Przy okazji odsłaniania przez Mateusza Morawieckiego pomnika Lecha Kaczyńskiego i ofiar katastrofy smoleńskiej wykrzyczeli swoje żale bezpośrednio premierowi. Szef rządu obiecał im walkę o poprawę sytuacji rolników.
Jolanta Szaciłło