Mieszkańcy Sielc (gmina Końskowola) narzekają, że rowy w ich wsi są za rzadko koszone, a dreny na polach niedrożne. Według dyrektora Rejonowego Związku Spółek Wodnych Mariusza Skrzata, powodem takiego stanu rzeczy jest nieopłacanie przez rolników składek oraz ich zbyt niskie stawki.
Tylko 4 gminy
W powiecie puławskim Związek Spółek Wodnych obejmuje jedynie cztery gminy: Puławy (wiejską), Końskowolę, Żyrzyn i Janowiec. Pozostałe 7 gmin swoje spółki rozwiązała. Efekt jest taki, że po wiosennych roztopach woda na polach potrafi utrzymywać się miesiącami, uniemożliwiając jakiekolwiek prace.
– Żeby to zobaczyć, wystarczy w marcu, czy kwietniu wybrać się np. w okolice Baranowa. Tam rolnicy nauczyli się z tym żyć. Część z nich jest oczywiście zadowolona, że nie musi płacić składek, ale inni nie mieliby nic przeciwko temu, żeby spółka znów zaczęła działać – mówi dyrektor Mariusz Skrzat.
Kilkaset tysięcy złotych na minusie
Gminy Kurów i Markuszów starają się o ponowne włączenie w struktury związku. Problem w tym, że wiązałoby się to z koniecznością naprawy zaniedbanego przez lata systemu drenów, na co RZSW nie ma pieniędzy. Dyrektor związku nie kryje, że środków brakuje także na inne cele, a wpłaty otrzymywane od rolników są zbyt niskie w stosunku do potrzeb. Liczony od 2000 roku deficyt wynosi już ponad 600 tys. zł. Dług mieszkańców czterech gmin należących do RZSW powiększa się średnio o 50-60 tys. zł. rocznie.
– Nie mam pojęcia, jak zlikwidować to zadłużenie, bo rolnicy cały czas płaczą, że składki są za wysokie. Naszym zdaniem są trzykrotnie za niskie w stosunku do potrzeb. Dla przykładu w gminie Końskowola wynoszą 44 zł/rok ze zmeliorowanego hektara gruntów. To nie wystarcza nawet na usuwanie awarii, chociaż robimy to i tak. W zeszłym roku tylko w tej jednej gminie mieliśmy około 30 interwencji – mówi dyrektor Skrzat.
Zarośnięte rowy
Tymczasem rolnicy, z których ponad 1/3 w ogóle nie płaci składek (spółka nasyła na nich komorników, bo opłata jest obowiązkowa), także nie są zadowoleni. Zdaniem tych płacących, RZSW źle wykonuje swoje zadania, zaniedbując terminowe koszenie rowów melioracyjnych. Skargę do puławskiego Starostwa Powiatowego (to organ, który nadzoruje spółki), w imieniu sołectwa Sielce, złożył radny gminy Końskowola Janusz Próchniak.
– Mieszkańcy Sielc opłacają składki i są zbulwersowani latami zaniedbań w tym zakresie. Rowy melioracyjne są zarośnięte niemal na całej długości. Jeśli na moją prośbę zajęcia się tym problemem, nie będzie pozytywnej reakcji, nie wykluczam skierowania tej sprawy na drogę prawną – zapowiada radny.
– Mamy za mało pieniędzy, żeby te rowy kosić – odpowiada dyrektor RZSW. – Żebyśmy mogli w 100% spełnić oczekiwania rolników, musielibyśmy przez 9-10 miesięcy w roku zajmować się tylko tym. Bardzo chętnie to zrobimy, pod warunkiem, że składka wzrośnie do około 140 zł/rok, a ściągalność z 60% do 100%
Za co kosić
Zasady przyjęte przez RZSW są takie, że np. na koszenie rowów, czy udrażnianie drenów pieniądze pobierane są przede wszystkim z puli danej gminy, czyli w przypadku Sielc z tego, ile wpłacili rolnicy z gminy Końskowola. Jeśli koszty usuwania awarii są wyższe, a na ogół tak właśnie jest, powstaje deficyt. Zarząd spółek nie chce finansować koszenia rowów melioracyjnych ze środków, które spółka pozyskuje w inny sposób. I to jest dość istotne, bo składki stanowią tylko 1/5 osiąganych przychodów.
Reszta pieniędzy (ok. 1,2 mln zł rocznie) pochodzi z innych źródeł, głównie z zadań wykonywanych na zlecenie WZMiUW lub GDDKiA oraz dotacji. Dzięki temu, puławskie spółki, mimo wysokiej straty na swojej działalności statutowej, nadal funkcjonują, wypracowując około 50 tys. zł zysku rocznie. To prawdopodobnie wystarczyłoby do zakupu drugiego ciągnika (RZSW dysponuje obecnie jednym), kosiarki i zadbanie o rowy. Problem w tym, że pieniądze na ten cel, zdaniem dyrekcji spółek, muszą pochodzić wyłącznie ze składek, a tych ciągle jest za mało.
Rolnicy sami sobie winni?
Tuż po wojnie w Polsce wykopano tysiące kilometrów rowów melioracyjnych, a pod polami ułożono jeszcze więcej rur, tzw. drenów. Dzięki tej inwestycji osuszono bagna, znacznie powiększając powierzchnię gruntów ornych. Przy okazji wzrosło bezpieczeństwo przeciwpowodziowe, a wiosenne roztopy przestały być problemem dla rolników.
Nad utrzymaniem melioracji lokalnie czuwały powołane w tym celu spółki wodne, zasilane z podatków pobieranych od właścicieli gruntów. Gdy w III RP rolnikom dano możliwość ustalania wysokości składek, ci tak bardzo obniżyli sobie ten podatek, że spółki zaczęły, jedna po drugiej upadać.
Źródło: dziennikwschodni.pl