Od kilku lat uprawa brokułów dla zakładów przetwórczych, jak również na rynek warzyw świeżych jest coraz bardziej popularna. Co roku zwiększa się zapotrzebowanie na surowiec, zwłaszcza ze strony zamrażalni. Producenci starają się sprostać zapotrzebowaniu i uprawiają brokuły na coraz większym areale, nie stosując płodozmianu. Wskutek tego obniżają się plony, a choroby i szkodniki stwarzają coraz więcej problemów.
Tantniś krzyżowiaczek
Ciepła i wczesna wiosna spowodowała masowy wylot motyli tantnisia krzyżowiaczka około połowy czerwca. Takiej inwazji wcześniej nie było. Producenci w większości nie zauważyli tak dużej populacji szkodników na polu, nie wykonując lustracji. Kiedy zaczęły wylęgać się gąsienice, po kilku dniach liście zamieniały się w „koronkowe arcydzieła”.
Wiele błędów. Największy błąd to zaczynanie ochrony po zauważeniu pierwszych objawów żerowania. Gąsienice tantnisia bowiem znajdują się na spodniej stronie liści i dotarcie cieczy roboczej wymaga dużej dokładności i precyzji podczas zabiegów ochrony.
Według mnie, przy tak dużej presji szkodników, należało zacząć od zwalczania latających motyli. Zabiegi takie należało wykonywać 2–3 razy w tygodniu preparatami z grupy pyretroidów. W zależności od przebiegu temperatury, należało również wybrać porę dnia. Wiosną ubiegłego roku było dość ciepło i sucho. Z tego względu opryskiwanie powinno być wykonywane w godzinach porannych, kiedy rośliny były w pełnym turgorze, a owady na roślinach.
Motyle zaczynają składać jaja dopiero po 7–10 dniach od początku wylotów. Wielu producentów szukało jaj szkodnika na spodniej stronie liści tuż po zauważeniu masowych lotów i to – niestety – był błąd. Jaja rozwijają się kilka dni, a młode gąsienice dość trudno zauważyć ze względu na małe rozmiary i barwę.
Zalecenia. Jeżeli ktoś wiedział, jak policzyć rozwój szkodników, mógł zastosować jeden z polecanych preparatów zwalczających młode gąsienice, np. SpinTor. Zabieg należało powtórzyć po kilku dniach, oczywiście opryskując dolną stronę liści wraz z dobrym zwilżaczem, pozwalającym przykleić się cieczy roboczej, ewentualnie wydłużając działanie substancji aktywnej, np. Protector.
W moim rejonie – niestety – plantacji wolnych od larw tantnisia było niewiele. Jeżeli producent wykonywał częste lustracje i zastosował się do moich zaleceń, mógł osiągnąć sukces. Niestety, zalecenia jakiegokolwiek doradcy nie będą dobre, jeżeli rolnik też nie będzie myślał.
Larwy tantnisia po okresie żerowania na liściach częściowo przenosiły się w głąb róży i tam kończyły rozwój w kokonach. Po różyczkowaniu zakłady przetwórcze – niestety – dostawały towar z dużą liczbą szkodników. Mechaniczne ich wybranie nie było możliwe.
Piotr Borczyński
KPODR w Minikowie
Oddział Zarzeczewo
O pozostałych szkodnikach przeczytasz w marcowym numerze WiOM.