Ręczne zbiory ogórków przechodzą do przeszłości. Jest to uciążliwa praca, więc ciężko znaleźć chętnych do jej wykonywania.
Dlatego państwo Stajkowscy, którzy w Michalczy uprawiają ogórki na 12 ha, do ich zbioru wykorzystują zbiór kombajnowy – samolotowy. Ten sposób pan Zbigniew podpatrzył w Bawarii. Tamtejsi rolnicy od lat z powodzeniem stosują tę metodę.
- Jako członek i wiceprezes Wielkopolskiej Izby Rolniczej brałem udział w wyjazdach studyjnych do Bawarii, gdzie są najwięksi producenci ogórka. Tam miałem okazję poznać zbiór samolotowy i postanowiłem to doświadczenie przełożyć „na swoje podwórko”. Pierwszy samolot kupiłem od niemieckiej firmy. Drugi już wykonaliśmy sami w Polsce – wyjaśnia Stajkowski, który należy także do Grupy Producentów Warzyw Chrobry.
I dodaje, że dzięki tej metodzie, niezależnie od pogody, zawsze dostarcza umówioną ilość ogórków na czas.
Uczestnikom dzisiejszego Dnia Ogórka zaprezentowano zbiór samolotowy właśnie na polu państwa Stajkowskich. Zasadniczo jest to jeden z elementów technologii uprawy ogórka pod zbiór kombajnowy. Żeby „ogórkowe żniwa” przeprowadzić samolotem, trzeba się do tego odpowiednio przygotować.
W takiej technologii ogórki uprawia się na niskich wałach przykrytych czarną folią. W początkowym okresie uprawy przykrywa się je agrowłókniną, a do produkcji należy użyć partenokarpnych odmian.
Średnio w ten sam odcinek pola wjeżdża się co trzy dni. Plon z hektara, już po sortowaniu, wynosi ok. 75 ton z ha.
Kombajn podczas zbioru porusza się bardzo wolno – maksymalnie do 100 m na godzinę. To zależy oczywiście od ilości ogórków do zebrania. Jeśli jest ich bardzo dużo, operator zwalnia, jadąc np. 80 m na godzinę. Na dwóch skrzydłach samolotu w pozycji leżącej pracuje po 13 osób.
- Jest to ciężka praca, zwłaszcza w warunkach słonecznej pogody. Proszę mi wierzyć, że po trzech godzinach zielony kolor liści i ogórków zlewa się w jeden obraz! Ale ten system i tak jest mniej uciążliwy niż tradycyjne zbieranie chyłkiem lub w kuckach. Jednak znalezienie 52 osób do pracy (bo pracujemy na dwa kombajny) graniczy z cudem – mówi pan Zbigniew.
Ale z decyzji o produkcji ogórka jest zadowolony. Podjął ją wiele lat temu – wcześniej hodował trzodę chlewną.
- Pod koniec lat 90 zrezygnowałem ze świń, bo to była absolutnie nieopłacalna produkcja. Razem z kolegami postanowiliśmy założyć więc grupę producentów warzyw. I to w regionie, gdzie nie było żadnych tradycji warzywnych. I właśnie dlatego tak świetnie nam to wyszło! Bo nie mieliśmy żadnych doświadczeń! Musieliśmy więc skorzystać z rad fachowców. Czyli wystartowaliśmy z nowoczesnym podejściem, a nie z przestarzałą wiedzą po dziadkach - wyjaśnia Stajkowski.